Słońca brak, ale nie narzekam - taka ilość żółtego we wszelkich odcieniach wokół mnie skutecznie te niedobory uzupełnia. Drzewa aż kipią kolorami. Moje ukochane brzozy spływają kaskadami soczyście żółtych liści, które pięknie odcinają się od stalowego nieba.
Poczułam się mocno zainspirowana i uszyłam sobie spódnicę, która świetnie się w ten klimat wpisuje. Do spódnicy powstał także golf - jak widać bardzo staram się zużyć szarą dzianinę z poprzedniego posta. Niestety to jeszcze nie koniec, więc jeszcze was nią pomęczę :)
Wykrój na spódnicę pochodzi z jednego z moich ulubionych numerów Burdy, czyli 9/2010. Model 106B:
Jak widać pozbyłam się rozcięć na dole. Mogłabym tłumaczyć, że przy tej szerokości rozcięcia są niepotrzebne, ale było zupełnie inaczej - rozcięć brak w wyniku mojego lenistwa. Za to ostebnowałam dokładnie każdy szew (a jest ich niemało), więc czuję się rozgrzeszona :)
Materiał trudny do opisania, raczej naturalny, bo gniecie się niemiłosiernie. Wystarczyła krótka przejażdżka samochodem, żeby wyglądał tak jak na zdjęciach. Pod spodem wszyłam wiskozową podszewkę. Suwak kryty, ale przez stebnówkę troszkę rzuca się w oczy.
Spódnica ma dość ciekawą konstrukcję, bo nie posiada szwów bocznych, ani środkowych. Z tego powodu suwak znajduje się specyficznym miejscu, czyli pośrodku lewego... pośladka :)
To chyba temat przewodni tego numeru Burdy, bo jest tam jeszcze jedna ciekawa spódnica (model 116) z identycznym rozwiązaniem.
Szary golf pochodzi z tego samego numeru (model 121A). Wykrój sprawdzony, bo szyłam go już wcześniej (tu). Jest wygodny i szyje się błyskawicznie, więc pewnie powstaną jeszcze inne kolory. Z góry uprzedzam pytania - rękawy nie są za długie. Ten model tak ma :)